Przejdź do głównej zawartości

,,Portret młodej wenecjanki",czyli nowa książka Jerzego Pilcha.

Podoba mi się ta książka, ale w sumie sam nie wiem dlaczego. Może z powodu miłości (erotyki), kobiet i innych używek. Może z powodu wirującego jak seks języka, wciągającego w swoje tryby i zawracającego w głowie. A może wreszcie z powodu Pilcha. Ekstraktu z Pilcha.

A raczej z prawie żadnego z wymienionych powodów. Nie jest to powieść erotyczna, bo pryszczaci nastolatkowie nie odnajdą tu płytkiej i dosłownej pikanterii rodem z rosnącej ostatnio jak grzyby po deszczu literatury porno-erotycznej. Język wiruje jak seks, fakt, Pilch co krok igra z czytelnikiem zmianą formy, tempa (od zawrotnego i oszałamiającego kunsztem, po eseistyczne, spowolnione). Całość spinają dwa s-słowa oraz jedno na m – melancholia. 

Powieść rozparta jest między dwoma biegunami – seksem i starością. Ten pierwszy nie cieszy już tak, jak kiedyś, jest tylko zaliczaniem kolejnych „lasek”. Zdobywanie jest grą, ale gra zaczyna powoli nużyć, nudzić, wszak składa się z wciąż tych samych elementów, z wciąż tych samych rekwizytów i emocji. Narrator, a chyba nie trzeba udawać, że nie jest nim sam Pilch, z wiekiem staje się coraz większym dandysem, któremu, prawdę powiedziawszy, wszystko jedno ile „lasek” jeszcze wpadnie i jakiej będą jakości. 

W tym miejscu na scenę wkracza Pralina Pralinowicz. Kobieta o nie tylko przeuroczym imieniu – ona jest pewnym przełomem. Jest przeszłość i jest przyszłość, a pomiędzy nimi Pralina. Wybawienie, nauka, esencja piękna, wdzięku, elegancji. Chociaż dziwaczna, to jednak pociągająca i fascynująca. Kobieta pełna tajemnic i drobnych szaleństw. Romans z nią, opowiedziany językiem subtelnym i delikatnym (chyba jedyna w książce, której Pilch faktycznie zwyczajnie puknąć nie chce), staje się wybawieniem i łabędzim śpiewem starzejącego się pisarza. Czymś, co faktycznie zdarza się rzadko, „raz, dwa, góra trzy razy za życia”. Później i wcześniej jest tylko seks, pośrodku – prawdziwe uczucie. Pozostaje jeszcze kwestia ledwie przez narratora zarysowana, pytania otwarte: czy Pralina faktycznie istniała? Może była tylko i wyłącznie retorycznym zabiegiem, dziełem odchodzącej w niebyt wyobraźni, majakiem drążonego chorobą umysłu?

Dalej na s – starość. Mnóstwo w tej krótkiej powieści opisów rozpadu, kapiącej z ust śliny, starczego uwiądu, zapominania, znikania. Jakby odpowiedzią na uciekającą młodość były kolejne związki. Jakby kolejne kobiety, coraz młodsze i młodsze, były dla narratorskiego ciała kolejną próbą, próba wystawienia samemu sobie cenzurki: spójrzcie, jestem starcem, ale wciąż mogę, wciąż potrafię, bez wspomagaczy. Momentami, gdzieś pod maską szydercy i ironisty, kryje się człowiek przerażony chorobą, powolnym odchodzeniem, wykreślaniem kolejnych nazwisk z notesu i brakiem kolejnych twarzy na coraz to rzadszych przyjęciach, spotkaniach.

I ostatni krok, element spinający bieguny, swoista oś – melancholia. Kolejne kobiety, zarówno te przed, jak i te po, są tylko nieudolną próbą przykrycia braku tej jednej, która była i nagle rozpłynęła się w powietrzu. Kolejne nazwiska i twarze, powtarzane do znudzenia rytuały, nawet kolejne stosunki; za nimi już tylko czerń, czerń braku i utraty. Kobiety są niczym przywołany w kilku miejscach powieści księgozbiór – przerzucane do i z pamięci, do i z życia, w jedno i drugie miejsce, bez żadnego związku przyczynowo-skutkowego. Kobiety, jak i literatura, stają się tylko pustą retoryką. Pod łóżkiem natomiast, gdzieś pod domniemaną erotyką, schowana jest wspomniana już czerń – tym razem czerń starości. Popęd życia i popęd śmierci, Eros i Tanatos.
Pilch daje niespełna 200 stron prozy rozproszonej, raczej obrazów, połączonych przewodnią melancholią. Można utyskiwać, że to nie ten sam Pilch, że starość, choroba i monotematyczność zżerają mu ducha i produkuje już tylko niewiele znaczące opowiastki. Niezupełnie. Chociaż inaczej niż wcześniej. „Nie pierwszy raz. Nie ostatni”.



TYTUŁ: Portret młodej wenecjanki
AUTOR: Jerzy Pilch
ILOŚĆ STRON: 181 stron
WYDAWNICTWO: Wydawnictwo Literacki
CZAS CZYTANIA: 09.04.2017 - 13.04.2017






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Małgorzata Halber - Najgorszy człowiek na świecie. O książce,która jest bliska mojemu sercu.

AUTOR: Małgorzata Halber TYTUŁ: Najgorszy człowiek na świecie WYDAWNICTWO: Znak ROK WYDANIA: 2015 r. ILOŚĆ STRON: 349 stron CZAS CZYTANIA: 29.06.2017 r. - 02.07.2017 r. Każdy się wstydzi. Każdy się wstydzi trzech rzeczy. Że nie jest ładny. Że za mało wie. I że nie wystarczająco dobrze radzi sobie w życiu. Każdy. ,,Najgorszy człowiek na świecie" to powieść o trudnej drodze od uzależnienia do normalnego życia,które mimo prób i starań zawsze wraca na podobny tor. To opowieść o słabej,ludzkiej woli. O tym jak mało siły do walki w nas jest. O tym,że często chcemy się poddać tylko dlatego,że nie chce nam się walczyć o lepsze jutro. Codziennie rano przed szkołąna czczo brałam trzy potężne hausty wódki,której rodzice mieli wiele butelek w piwnicy. Potem to,co zostało,rozcieńczałam sangrią,wlewałam do półlitrowej butelki po wodzie mineralnej i chowałam do tornistra,przywiezionego kiedyś przez tatę z zagranicy. Książka Małgorzaty Halber ,,Najgorszy człowiek na świecie"

,,Zatrzymać dzień" , czyli o tym jak pomóc i zyskać przy tym niesamowitą książkę!

Witajcie,wracam do was po krótkiej nieobecności. Dawno nie pisałam luźnego postu.  Zacznę od tego,że jakiś czas temu zobaczyłam na instagramie post,który informował o tym,że można kupić książkę,a dopiero po przeczytaniu za nią zapłacić.  No nie powiem,zaintrygowało mnie to troszeczkę. Weszłam w link i przeczytałam,co nie co o tym na czym to polega. Postanowiłam spróbować. Oczywiście podczas pierwszego zamawiania,zapłaciłam za książkę od razu,wpłacając 40 zł na konto fundacji. Bo na tym to polega. Kupujemy książkę,a zapłatę przesyłamy na konto fundacji,pomagając przy tym innym. Czyż nie jest to świetny pomysł? Książką przyszła do mnie bardzo szybko. Od razu więc wziełam się za jej czytanie,a gdy już skończyłam nie mogłam dojść do siebie i nie ma słów,które będą mogły wyrazić to,co czułam. Książka ta pokazuje nam jak łatwo możemy odmienić czyjś los. Wystarczy,że poświęcimy chwilę na pomoc innym,a zmienimy całkowicie czyjeś życie na lepsze. Ja sama postanowiłam po tym wykonać jes

Nicholas Sparks - Noce w Rodanthe RECENZJA + Informacja

(...) miłość fizyczna jest czymś więcej niż tylko przyjemnym aktem, w którym bierze udział dwoje ludzi. Obejmuje wszystko, co powinno łączyć ową parę - zaufanie i oddanie, nadzieje i marzenia, obietnicę, że przetrwają niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość. Książka Nicholasa Sparksa dała mi to,czego od niej oczekiwałam. Wzruszenie, radość,smutek i zachwyt. Oczywiście na początku byłam trochę zawiedziona,bo książka wydawała mi się nudna. Ot,kolejna historia o miłości,jakich jest mnóstwo. Jednak z czasem,kiedy zaczytywałam się w niej coraz bardziej,zmieniałam zdanie. Książka niby zwyczajna,ale ma w sobie coś,co sprawia,że jest wyjątkowa. Kiedy śpię, śnię o Tobie, a gdy się budzę, pragnę tulić Cię w ramionach. Nasza rozłąka sprawiła, że jeszcze bardziej upewniłem się, iż chcę spędzać noce i dnie u Twego boku. Dzisiejsza recenzja jest krótka ze względu na moje małe lenistwo i natłok obowiązków,które mnie przytłoczyły. Dawno nic nie wstawiałam,tutaj na bloga,ale jest to spowo